EXTRA GALA: POZNALIŚMY WALKĘ WIECZORU

Arkadiusz Hnida, Informacja własna

2017-07-28

Dwudziestego trzeciego września w Lesznie odbędzie się Leszczyńska Strefa Walki, a teraz poznaliśmy walkę wieczoru. W tym zestawieniu spotka się dwóch zawodników mający epizod w największej federacji w Polsce. W wadze lekkiej Tomasz Matusewicz (2-1), podejmie Mariusza Mazura (3-1). Przypomnijmy, że do ich walki miało dojść w poprzednim roku w Zielonej Górze na KSW 36 jednak pierwszy wspomniany doznał kontuzji.

To ciekawe jak przypadek może wpłynąć na życie i całkowicie odmieć to, co sobie planujemy. Gdyby nie przypadek właśnie, dziś zamiast oglądać Mariusza Mazura w klatce, oglądalibyśmy go zapewne na piłkarskim boisku, bo właśnie od piłki nożnej rozpoczęła się przygoda ze sportem nowego zawodnika organizacji. W wieku siedemnastu lat Mariusz trafił na salę treningową, jednak w odróżnieniu od starszych zawodników nie zaczął od zapasów, brazylijskiego jiu-jitsu czy boksu, a od samego początku skupił się na MMA.  Na początku wprawdzie było to BJJ z elementami MMA, jednak szybko zawodnik z Leszna skupił się jedynie na wszechstylowej walce wręcz.  To pokazuje również ewolucję jaka się dokonała w MMA w ciągu ostatnich lat. Dziś młodzi zawodnicy są od początku nastawieni na mieszane sztuki walki i budują swoje umiejętności całościowo pod MMA. Tak samo robi Mariusz Mazur. Zanim Mariusz trafił na zawodowy ring, walczył dwa razy amatorsko i dwa razy odnosił zwycięstwa. Później przyszła pora na poważniejsze konfrontacje, z których Mazur nie tylko wyszedł zwycięsko, ale również wygrał je wszystkie przed czasem. Dwa zwycięstwa przez poddania i jedno przez nokaut, pokazały, że jego nastawienie na bycie kompletnym zawodnikiem sprawdza się bardzo dobrze. Co ciekawe, poza MMA, Mariusze Mazur zajmuje się również fizjoterapią, co nie tylko wpływa na jego podejście do treningu, ale również na całościowe spojrzenie na sztuk walki, które wykorzystuje również jako trener. W ostatniej walce spełniło się marzenie i wystąpił na KSW 36, gdy po emocjonującej walce pewnie wypunktował go Maciej Kazieczko.

Historia Tomasza Matusewicza, to świetny przykład na to jak systematycznie i skutecznie podchodzić do realizacji własnych marzeń. Tomek nie tylko czekał na swoją szansę, ale intensywnie pracował na to, by być gotowym, gdy się ona pojawi. Chociaż jest jak dotąd najmłodszym zawodnikiem organizacji KSW, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że aby odnieść sukces należy włożyć w niego sporo własnej pracy i być gotowym na nowe wyzwania. Tomek Matusewicz już w wieku ośmiu lat trafił na salę treningową i tam rozpoczął swoją przygodę z judo. Jak sam jednak wspomina, była to raczej forma zabawy. Zaczynając zatem od fana, Matusewicz zaczął przekształcać się w zawodnika. Zanim jednak doszedł do pierwszej zawodowej walki postanowił pójść drogą amatorską. Tak też było z Tomkiem, którym przed swoim zawodowym debiutem walczył już osiem razy na ringu amatorskim. Wszystkie z tych pojedynków wygrał. Aby jednak zrealizować swoje marzenia postanowił nie tylko walczyć, ale również pokazać się podczas cyklu imprez pod nazwą: Amatorski Puchar KSW. Zawodnik z Zielonej Góry walczył podczas trzech kolejnych eventów amatorskiego pucharu i trzykrotnie odnosił zwycięstwa w swojej kategorii wagowej. Później przyszedł czas na wejście w świat zawodowego MMA, jednak i tutaj Tomek poradził sobie bardzo dobrze. Stoczył dwie walki i obie wygrał przed czasem przez techniczny nokaut. Trzy zwycięstwa w Amatorskim Pucharze KSW i dwie wygrane na zawodowym ringu znacząco przybliżyły go do kontraktu z KSW. Tomek nie spodziewał się jednak, że jego podpisanie nastąpi tak szybko. Jego debiut z powodu kontuzji odłożył się na galę KSW 38, gdy w minutę i dziesięć sekund zastopował go Maciej Kazieczko.